Historia Pałacu w Śmiałowicach

 

<<< powrót

 

 

Historia pałacu i jego właścicieli rozpoczyna się w XIII wieku, bo tamtych czasów sięgają potwierdzone dzieje tej miejscowości. Pierwsza historycznie odnotowana nazwa wsi, stanowiącej wówczas dobra rycerskie, brzmiała Smelviz i była nazwą odimienną, pochodzącaą od często występującego na tym terenie słowiańskiego imienia Smil lub Smilo, wywodzącego się od staropolskiego czasownika smiłować się – zlitować się.

 

Zapewne pierwszą siedzibą rycerza o imieniu Smilo była wieża obronna, być może włączona później w obręb murów dzisiejszego pałacu, tak jak to miało miejsce w pobliskiej Wierzbnej. Wiadomo też, że w roku 1266 rycerz Smilo rozbudował swoją rycerską wieżę w posiadłości zwanej wtedy Smelviz.

 

Kolejnym znanym z imienia właścicielem wsi był Boguso de Smelwiz, którego nazwisko pojawia się na podpisanych w Koźlu (Cosel) dokumentach z 1310 roku, gdzie występował w charakterze świadka. Rok później w podobnej roli wystąpił jego brat Jesconi Smelewicz. Kolejno w roku 1343 wymieniany jest Jone Smelwicz i w końcu, w 1367 roku posiadłość objął Hanko de Smelewicz – wnuk Bogusa, który sprzedał ją Nyclossowi Glossinowi. Po pożarze wieży, Niklos Glossin sprzedał posiadłość wraz z wsią Hannosowi von Nassaw, który rozbudował średniowieczną wieżę na wysokim brzegu, włączając ją w ciąg zamków sygnalizacyjnych, rozlokowanych wzdłuż rzeki Bystrzycy. Następni właściciele, Hugo i Otto von Nassaw, do kamiennej wieży rycerskiej dobudowali nowe skrzydło.

 

Na przestrzeni wieków, za sprawą kolejnych właścicieli: z rodzin de Hulok, von Ronow i ponownie von Nassaw, stopniowo zmieniał się wygląd ich rezydencji. Początkowa wieża rycerska przyjęła postać niewielkiego dworu, wokół którego powstawał folwark. Lecz kolejny pożar w roku 1423 częściowo strawił zadaszenie wieży i położone poniżej podzamcze.

 

W połowie XV wieku, gdy część wsi należała do świdnickiego klasztoru franciszkanów, proboszczem śmiałowickiej parafii był Jorge Seydlitz, a krótko potem część dóbr kupiła rodzina von Seidlitz.

 

W roku 1454 w posiadanie śmiałowickiej rezydencji oraz części dóbr weszła rezydująca w Kraskowie bogata rodzina von Seidlitz, która – z krótką, bo tylko trzydziestoletnią przerwą – władała nimi aż do połowy XVII wieku. Nowy właściciel pałacu, Zygmunt von Seidlitz rozebrał część zabudowań i wzniósł kolejne skrzydło.

 

Lecz w dokumentach z roku 1473 jako posiadacz Śmiałowic wymieniany był już Nikel Buseway o przydomku Kitscholt, nie wiadomo jednak, w którym roku dobra przeszły na jego własność. Ciekawa jest informacja, że rezydujący wraz z nim w Śmiałowicach jego starszy brat Mertin w roku 1410 brał udział w bitwie pod Grunwaldem, a w dwa lata później powrócił na Śląsk – w okolice Świdnicy – gdzie posiadał majątki, zaś pod koniec życia osiadł u brata w Śmiałowicach. Jedenaście lat później – w roku 1484 – wieś należała już do braci Wenzla i Huschke von Schellendorf.

 

Gdy w roku 1502 śmiałowicki pałac na długie lata powrócił w posiadanie rodziny Seidlitzów, rezydencję ponownie rozbudowano, stosownie do potrzeb oraz pozycji jej bogatych właścicieli. W następnym stuleciu, w czasach okrutnej wojny trzydziestoletniej, dwór dwukrotnie płonął. W wyniku drugiego pożaru ucierpiała najwyższa część rezydencji – wieża – która runęła do rzeki.

 

Pod koniec wojny, w roku 1645, ze względu na znaczne zniszczenia pałacu na skutek działań wojennych, rabunków oraz zupełnego wyludnienia większej części gospodarstw wiejskich i samego folwarku, Seidlitzowie pozbyli się tej posiadłości na rzecz monarchii austriackiej.

 

W roku 1652 dekretem cesarza Ferdynanda IV śmiałowicka posiadłość, do której włączono także Klecin i Marcinowice, została przekazana świdnickiemu kolegium Towarzystwa Jezusowego – jednego z najbardziej postępowych zakonów tamtych czasów – który stworzył podwaliny nowoczesnego systemu szkolnictwa w wielu krajach Europy. W dwa lata później jezuitom powierzono także opiekę nad przywróconym właśnie katolikom śmiałowickim kościołem. Zapewne pamiątką tamtych czasów jest siedemnastowieczny obraz przedstawiający założyciela tego zakonu, św. Ignacego Loyolę razem z innym jezuitą, Franciszkiem Ksawerym, znajdujący się w tutejszym kościele nad jednym z bocznych ołtarzy.

 

W roku 1680 jezuici rozpoczęli, trwającą wiele lat, przebudowę starego śmiałowickiego dworu na nowy wielki dom mieszkalny w stylu barokowym, przeznaczony na letni dom wypoczynkowy ojców jezuitów oraz na miejsce leczenia i rekonwalescencji studentów świdnickiego kolegium. Wzniesiono go na planie otwartego czworoboku z niewielkim dziedzińcem. W pierwszym roku urządzono tylko część wnętrz, wyposażając je w najpotrzebniejsze sprzęty, a potem stopniowo urządzano kolejne pokoje. W sumie prace trwały kilkanaście lat. W ich wyniku w pałacu powstała kaplica, refektarz, duża sala do wspólnej pracy oraz 15 niewielkich, jednoosobowych pokoi. Pałac miał pełnić rolę domu wypoczynkowego ojców i braci zakonnych oraz studentów świdnickiego kolegium, jednak urządzenie budynku świadczy wyraźnie, że przeznaczono go na mieszkanie zbiorowe, a być może także na szkołę, która zawsze była w centrum zainteresowania tego zakonu.

 

Z tego samego okresu pochodzi też masywny, kamienny mur oporowy od strony rzeki, zabezpieczający wysoką skarpę, na której wzniesiono budynek. W kolejnych latach postawiono w pobliżu stajnie dla koni, trzymanych wcześniej w pałacowych piwnicach. W roku 1702 wybudowano nową studnię i doprowadzono do pałacu drewniany wodociąg, a w 1715 na rzece Bystrzycy zbudowano nowy most z dębowych bali. W kolejnych latach pałac ponownie przebudowano i powiększono dla wygody gości, którymi byli zakonnicy i nauczyciele świdnickiego kolegium. Powiększono także kaplicę. W roku 1720 powstała pałacowa wieżyczka z zegarem. Zegar posiadał własny dzwon, wybijający godziny, umieszczony w sygnaturce nad hełmem wieżyczki. Za czasów wspólnoty zakonnej jego dźwięk zwoływał braci na wspólne modlitwy. Dzwon z zegarowej wieżyczki przetrwał do czasów nam współczesnych, jednak władze RSP przekazały zabytek do Marcinowic, gdzie przez krótki okres stanowił wyposażenie kaplicy cmentarnej i skąd kilka lat temu został skradziony!

 

Po kasacie zakonu jezuitów w roku 1776 śmiałowickie dobra przez kilka lat należały do królewskiej administracji szkolnej, od ktorej w roku 1787 nabył je hrabia von Schlabrendorf. Następnie, w 1806 roku stały się własnością małżeństwa Schwabe, które w roku 1822 dokonało znacznej przebudowy i modernizacji wnętrz pałacu. Krótko potem, bo już w roku 1829, pałac przeszedł w posiadanie rodziny Barchewitzów, którzy mieszkali w nim przez kilka pokoleń. Wiadomo, że sprowadzili doń dużą bibliotekę oraz kolekcję białej broni. Pod koniec XIX w. przeprowadzili ostatnią znaczącą przebudowę całego obiektu, podczas której m.in. odrestaurowano wieżę nad głównym portalem. Także wtedy dobudowane zostało skrzydło zamykające dziedziniec od strony zachodniej, na czym mocno ucierpiały piękne pałacowe ogrody ciągnące się aż do Bystrzycy. 

 

Ostatnim przedwojennym właścicielem posiadłości był Gotthilf von Salisch, który przed rokiem 1912 nabył śmiałowickie dobra, natomiast jego pełnomocnikiem w Śmiałowicach w latach międzywojennych został syn Jost-Artur von Salisch (ur. 23.09.1909 w Kraskowie, zm. 1974 w Behrensen), który aż do zakończenia wojny, mieszkał w tutejszym pałacu.

 

Gotthilf von Salisch, który w latach 1919–1931 był starostą powiatu świdnickiego, urodził się w 1876 roku w Kraskowie. Po ukończeniu gimnazjów w Oels i Frankfurcie nad Odrą, studiował prawo na Uniwersytecie Reńskim Fryderyka Wilhelma w Bonn. Od 1897 roku należał do elitarnej korporacji akademickiej Corps Borussia Bonn, skupiającej studentów z rodów szlacheckich. Po ukończeniu studiów stał się właścicielem całego klucza kraskowskiego, w skład którego wchodziły także Gołaszyce i Panków, a w roku 1907 powiększyły się jeszcze o Klecin i Śmiałowice. Gotthilf von Salisch był deputowanym powiatowym, a od roku 1919 także starostą powiatu świdnickiego. W październiku 1931 r. przeszedł na emeryturę. Von Salisch był porucznikiem rezerwy w pułku kawalerii. W roku 1904 ożenił się z Dorotheą von Neumann-Cosel, która wcześniej zawodowo uprawiała jazdę konną, jako dżokej na wyścigach. Mieli dwie córki i dwóch synów. Jeden z synów był oficerem rezerwy i powołany do służby w latach wojennych, zginął na froncie wschodnim. Baron von Salisch dramatycznie przeżywał śmierć syna i nie chciał, wzorem innych arystokratów, opuścić swego pałacu. Krążące wśród okolicznej ludności plotki mówiły nawet, że postradał zmysły.

 

Jednak w roku 1945, po wkroczeniu Rosjan, Salischowie zostali zmuszeni do opuszczenia Śmiałowic i zamieszkali w Bad Gandersheim w Niemczech, gdzie zmarli oboje w 1962 roku. Ich najstarsza córka była nauczycielką w tamtejszym liceum, młodsza zaś, która w latach wojny była sanitariuszką Czerwonego Krzyża, w latach powojennych po wyjściu za mąż, osiadła w Bawarii. Natomiast syn Jost Arthur von Salisch i jego żona Monica (która w chwili zakończenia wojny była w ciąży) po opuszczeniu Śmiałowic zamieszkali w okolicach Hamburga, a później również przenieśli się do Dolnej Saksonii – do Behrensen.

 

Należące do Salischów pałace w Kraskowie i Pankowie w końcowej fazie wojny zostały poważnie uszkodzone – jedynie pałac w Śmiałowicach pozostał nietknięty. Po drugiej wojnie światowej budynek śmiałowickiego pałacu krótko należał do Urzędu Bezpieczeństwa, magazynowano w nim skarby sztuki zrabowane w okolicznych pałacach. Następnie przez kilka lat pełnił rolę szkoły, po czym stał się siedzibą Rolniczej Spółdzielni Produkcyjnej, która w latach 70. przeprowadziła gruntowny remont całego obiektu, wygospodarowując w jego wnętrzach kilkanaście mieszkań dla swoich pracowników.

 

Obecny wygląd pałacu przedstawia barokową bryłę, ze wschodnią fasadą zwieńczoną czworoboczną wieżą zegarową, z podpartym kolumnami portykiem balkonowym – stanowiącym główne wejście do pałacu – oraz z klasycystycznym skrzydłem zachodnim. Znajdująca się na parterze tzw. sala kolumnowa, jest pozostałością dawnej trójnawowej sieni z kolebkowym sklepieniem, wspartym na dwóch jońskich kolumnach. W korytarzu parteru zachowało się też 7 kamiennych portali.

 

(2020)

Tekst: Lucyna Szpilakowska

 

 

 

 

 

 

Historia chorągiewki wiatrowej z pałacowej wieży...    (2012)

 

 

 


Śmiałowickie zegary

 

W czasach jezuitów we wsi pojawiły się aż dwa zegary. Pierwszy z nich – wertykalny zegar słoneczny – powstał na południowej ścianie tutejszego kościoła pod koniec XVII, około roku 1680. Choć ten zegar wydaje się dość niepozorny, to do jego stworzenia potrzebna była zarówno wiedza astronomiczna i matematyczna, jak i ogromna precyzja.

 

Wśród jezuitów było wielu naukowców, zajmujących się różnymi dziedzinami nauki, w tym matematyką i astronomią. Z rozległej wiedzy matematycznej i astronomicznej słynął jezuita Krzysztof Scheiner (1573–1650), odkrywca plam na słońcu, który od roku 1622 sprawował funkcję przełożonego kolegium jezuickiego w Nysie i był twórcą dużego zegara słonecznego powstałego w tym mieście w 1634 roku.

 

Być może twórca zegara słonecznego w Śmiałowicach był uczniem Krzysztofa Scheinera i spadkobiercą jego wiedzy – wszak świdniccy jezuici przybyli właśnie z Nysy.

 

Większość dawnych zegarów wertykalnych (pionowych) miała charakter publiczny. Powstawały bowiem na południowych ścianach kościołów lub klasztorów, ze względu na konieczność przestrzegania godzin mszy bądź modlitw. Konstrukcją zegarów słonecznych zajmowała się nauka związana z astronomią – gnomonika, która była jednym z przedmiotów wykładanych w kolegiach jezuickich w XVII i XVIII wieku.

 

Śmiałowicki zegar składa się z zagłębionej w ścianie prostokątnej tarczy, ozdobionej ostrołukowym fryzem arkadkowym, z zaznaczoną podziałką godzinową oraz z osadzonego pod odpowiednim kątem żelaznego pręta, zwanego gnomonem, którego cień wskazuje godzinę. Gnomon czyli „wskazówka” zegara wertykalnego południowego znajduje się w górnej części tarczy i leży dokładnie w płaszczyźnie południka, u zbiegu wszystkich linii godzinowych, a kąt jego nachylenia do tarczy stanowi różnicę między kątem prostym a szerokością geograficzną danego miejsca. Ponieważ śmiałowicki kościół znajduje się na 50 stopniu i 54 minucie szerokości geograficznej północnej, zatem kąt nachylenia gnomonu do pionowej tarczy powinien wynosić 39 stopni i 6 minut (90°–50°54’=39°06’). Przedłużenie gnomonu w przeciwnym kierunku (od strony nasady) wskazywałoby na Gwiazdę Polarną.

 

Warto też zauważyć, że rozmieszczenie godzin na tarczy tego zegara jest przeciwne w stosunku do tradycyjnej tarczy zegarowej, co oznacza, że również cień przesuwa się w kierunku przeciwnym do ruchu wskazówek zegara. Dla wygody mieszkańców, zegar umieszczono na tyle wysoko, by był widoczny również spoza murów okalających kościół.  

 

Skala śmiałowickiego zegara obejmuje czas od godziny 7.00 do 16.00, lecz taki zakres jest osiągany jedynie w dniach równonocy, zaś w pozostałych dniach roku jest nieco mniejszy. Trzeba jednak przyznać, że zegar wskazuje czas z dużą dokładnością – oczywiście jest to czas astronomiczny (słoneczny), do którego zbliżony jest czas zimowy. Natomiast latem pomiędzy czasem wskazywanym przez zegar słoneczny a czasem urzędowym występuje godzinna różnica.

 

Niestety obecny wygląd tarczy znacznie różni się od oryginalnego, gdyż podczas ostatniego remontu elewacji „poprawiono” liczby na tarczy, zmieniając ich układ i formę, a ponadto zabytkowa tarcza została oszpecona nieudolnie domalowanymi datami niedawnych renowacji: 1982 i 2003.

 

 

 

 

Jednak zegar słoneczny ze względu na jego zależność od pogody i od pory dnia, był mało doskonały. Ponadto czasy, gdy rytm dnia wyznaczało słońce, powoli dobiegały końca. Wraz z postępem nauki pojawiła się potrzeba dokładniejszego mierzenia czasu, i to już nie tylko w skali godzin, ale również kwadransów, a potem także minut. Zatem z biegiem lat w przestrzeni publicznej coraz częściej zaczęły pojawiać się zegary wieżowe. Lokalizowano je w miejscach dostępnych i z daleka widocznych. W niektórych zegarach upływ czasu dodatkowo głosiły dzwony i właśnie taki zegar powstał w Śmiałowicach.

 

Powstał czterdzieści lat później od zegara słonecznego na kościele, podczas kolejnej rozbudowy jezuickiego dworu, zakończonej w 1720 roku. Nad frontowym skrzydłem dworu wzniesiono wtedy wieżyczkę zegarową z zegarem wyposażonym dodatkowo w dwa dzwony. Mechanizm tego zegara kosztował 130 florenów – więcej niż wynosił wtedy koszt budowy dużego domu.  

Charakterystyczna pałacowa wieżyczka z zegarem stała się najbardziej rozpoznawalnym elementem architektonicznym tego budynku.

 

Dwa dzwony zawieszone w sygnaturce pod hełmem wieżyczki były wyposażone w młotki wprawiane w ruch mechanizmem zegara, co wskazuje jednoznacznie, że zegar posiadał funkcję bicia godzin i kwadransów. Dzwony różniły się wielkością: większy wybijał godziny, mniejszy, różniący się tonem, bił kwadranse. Po wybiciu czwartego kwadransa następowało bicie odpowiedniej godziny: jaka godzina – tyle uderzeń.

 

Źródłem energii tego osiemnastowiecznego zegara była siła grawitacji, bowiem napęd zegara stanowiły kamienne ciężarki, tzw. wagi, zawieszone na linach nawiniętych na bębny. W miarę, jak ciężarek opadał, obracający się bęben wprawiał w ruch mechanizm zegarowy. Ważną częścią mechanizmu był także regulator prędkości obrotu kół zębatych mechanizmu, a w konsekwencji ruchu wskazówek zegara – mógł być nim kolebnik lub w późniejszym okresie  wahadło. Nakręcanie zegara polegało na nawinięciu lin na trzy bębny i wywindowaniu obciążników w górę, co odbywało się ręcznie za pomocą korby.

 

Śmiałowicki zegar posiadał dużą drewnianą tarczę z podwójnym pierścieniem rzymskich cyfr: godzinowych i kwadransowych, zaopatrzoną w niewielki drewniany daszek. W narożnikach tarczy znajdowały się fantazyjne ornamenty w stylu rocaille, co potwierdza datę powstania zegara w 1720 roku – gdy styl ten stawał się modny w architekturze i sztuce. Mimo, że mechanizm zegara nie przetrwał do czasów współczesnych, to zachowana tarcza ze śladami oryginalnych zdobień pochodzących z epoki narodzin stylu rokoko świadczy, że był to jeden z najstarszych zegarów w naszym regionie.

 

Znawca zegarów wieżowych Adam Mroziuk – mistrz zegarmistrzostwa ze Świebodzic – dostrzegł zadziwiające podobieństwo pomiędzy zegarem na wieży pałacu w Śmiałowicach, a zegarem na szczycie fasady świdnickiego Kościoła Pokoju, który powstał zaledwie sześć lat wcześniej. Nie można porównać ich mechanizmów, bo ten z zegara śmiałowickiego się nie zachował, lecz forma drewnianych tarcz obydwu zegarów jest niemal identyczna. Niestety tarcza zegara z Kościoła Pokoju została przemalowana, nie nosi już więc śladów epoki, w której powstała. Nie tylko zamieniono na niej cyfry rzymskie na arabskie, lecz usunięto również cyfry kwadransowe. Jednakże, sądząc po dwóch wiszących nad nią dzwonach: godzinowym i kwadransowym, można się spodziewać, że takie cyfry na niej były – podobnie jak w przypadku zegara ze Śmiałowic. Natomiast stylu epoki można się dopatrzyć w pięknych kutych wskazówkach, zakończonych rokokowymi ozdobami.

 

 

 

 

Należy więc przypuszczać, że obydwa zegary, które powstały niemal w tym samym czasie, powstały także w tym samym warsztacie zegarmistrzowskim. Wciąż nie wiemy jednak, kto był ich twórcą. Znamy tylko jego imię oraz początek nazwiska, które są wybite na ramie zegara: TOBIAS STE… Resztę przysłania metalowa „plomba”, spojona z ramą podczas naprawy powstałego pęknięcia.                                            

  

Zarówno mechanizm zegara z pałacowej wieżyczki, jak i dzwony zegarowe przetrwały aż do drugiej połowy XX wieku. Niestety, niefrasobliwość władz RSP oraz mieszkańców pałacu, doprowadziły do ich całkowitego zniszczenia.

 

Wiadomo tylko, że w chwili przejmowania budynku przez RSP w 1973 roku, na wieżyczce zegarowej był jeszcze kompletny, choć nieczynny mechanizm zegarowy oraz jego dwa zabytkowe dzwony. Po remoncie i zasiedleniu budynku, również zegar odzyskał sprawność, lecz na krótko, gdyż po pewnym czasie mieszkańcy obcięli liny z bębnów mechanizmu i usunęli zawieszone na nich kamienne ciężarki, ponieważ przeszkadzały im w użytkowaniu strychu...

 

Kilka lat później – w latach osiemdziesiątych – władze śmiałowickiej RSP jeszcze bardziej zdekompletowały urządzenia zegara, podejmując pochopną decyzję o przekazaniu jednego z zabytkowych dzwonów zegarowych do Marcinowic, na wyposażenie kaplicy cmentarnej. Przed przekazaniem dzwon został poddany gruntownemu czyszczeniu i wtedy okazało się, że jest pęknięty, oddano go więc na złom. Do kaplicy cmentarnej w Marcinowicach trafił zatem drugi z dzwonów, który kilka lat później został stamtąd skradziony i być może podzielił los pierwszego dzwonu.

 

O istnieniu dzwonów zegarowych pod hełmem wieżyczki świadczą jedynie dwa młotki służące do wybijania godzin i kwadransów na czaszach dzwonów, które wciąż pozostają w sygnaturce nad zegarem. Świadczyła o tym również tarcza zabytkowego zegara ze skalą godzinową i kwadransową, która przetrwała pod blaszaną atrapą.  

 

 

 

 

Los samego mechanizmu zegara też nie był lepszy. Popadał w ruinę wraz z pałacem, na wieży którego był zamontowany. Choć działał nieprzerwanie do końca lat wojennych, to po wojnie przez wiele lat nikt się nim nie interesował i dopiero remont pałacu w latach siedemdziesiątych na krótko przywrócił mu życie. Lecz pozbawiony stałej fachowej opieki i niekonserwowany, po kilku latach przestał spełniać swoje zadanie. Upływający czas zniszczył drewnianą tarczę zegara, odpadły kute wskazówki, zniknęły rokokowe zdobienia, powoli niszczał też mechanizm we wnętrzu wieżyczki. Po pewnym czasie nieczynny mechanizm zegara został usunięty z komory zegarowej, ustępując miejsca gołębiom, gdyż jeden z mieszkańców pałacu postanowił wykorzystać komorę zegarową na… gołębnik, beztrosko usuwając stamtąd skomplikowany, prawie trzystuletni mechanizm. Niszczała również drewniana tarcza zegara, została więc zakryta blaszaną atrapą z namalowanym cyferblatem, która przypominała mieszkańcom o dawnej funkcji wieżyczki nad głównym wejściem do budynku.

 

Niedawno  w listopadzie 2022 roku  zegar powrócił na swoje miejsce na pałacowej wieżyczce staraniem śmiałowickiego Stowarzyszenia Rozwoju Wsi. Jednak nie jest to już tradycyjny zegar mechaniczny, jakim był oryginał z 1720 roku, bo mimo iż dokładnie  wiemy, jak wyglądał jego mechanizm, to jednak nie da się go już przywrócić.  

 

Dlatego replika zegara jest zupełnie współczesna i nowoczesna: zegar ma napęd elektroniczny, a jego mechanizm jest synchronizowany sygnałem GPS i oprócz swojej funkcji użytkowej, stanowi ozdobę wieżyczki i całego pałacu.

 

 

 

 

 

Tekst i zdjęcia: Lucyna Szpilakowska

(2022)

 

 

 

Poniżej, w pliku PDF, przytaczamy artykuł poświęcony historii śmiałowickiego Pałacu, autorstwa Romualda M. Łuczyńskiego, zamieszczony w numerze 98/2009 miesięcznika „Sudety”:

 

         PDF Jezuicka rezydencja

 

↑  powrót na górę strony

 

 

 

 

 

Tworzenie stron internetowych HM sp. z o.o. www.hm.pl | hosting www.hb.pl